środa, 14 listopada 2012

Rozdział 4


Deski lekko wgniatały się pod ciężarem jej mocnych kroków. Włosy owiewały jej ramiona splatając się ze sobą przy końcach. Piersi lekko falowały w ton marszu. Ludzie patrzyli na nią z niepokojem. Każdy bał się jej żelaznej pięści, szczególnie iż łatwo było ją wyprowadzić z równowagi. Otworzyła wielkie wrota jednym ruchem ręki.
                - Tsunade-sama! – Shikamaru poderwał się ze stołka podbiegając do niej.
                - Mów. – rozkazała nie patrząc na niego wciąż kierując się ku opadającym w podziemia schodom.
                - Pani Mizukage wysłała list. – podał jej do ręki zwinięty kawałek papieru.
Rozerwała szybkim ruchem ciemny sznurek.
„Mamy jednego. Wysłaliśmy go z eskortą. Powinien być na miejscu za 2 dni. Niestety wieść już się rozprzestrzeniła. Raikage już wie. Powodzenia.”
                - Za 2 dni?! – krzyknęła ze wściekłością gniotąc w palcach świstek. – Czy oni nie wyobrażają sobie jak bardzo to jest kurwa poważne?! – rzuciła nim w chłopaka. – Ty! – zwróciła się w jego stronę. – Oddziały ANBU mają pilnować każdego wejścia do wioski. 3 dywizje poza bramą w odległości kilometra.
                - Tak jest! – wyjątkowo ożywiony Shikamaru wybiegł z sali.

                - Naruto… - z pomarańczowego pyska wydobył się cichy głos. – Doigrałeś się, mówiłem Ci.
Kyuubi leżał spokojnie wpatrując się w żółtowłosego. Ten stał przed bramą ze wzniesionymi w górę rękami tworząc z chakry brakujące w niej belki.
                - Zamknij się! – wrzasnął.
Krople potu spływały z jego skroni opadając na czarną posadzkę. W powietrzu rozległ się szyderczy śmiech.
                - Jak długo się tak jeszcze będziesz męczyć? – lis położył swój wielki pysk tuż przed nim. – Wiesz, że już Ci nikt nie pomoże a ty jesteś za słaby Naruto…
                - Powiedziałem Ci, żebyś się zamknął! – wytworzone przez niego kraty nagle zapłonęły niebieskim ogniem parząc potwora.
Ryknął z bólu rozwierając ogony.
                - To ty jesteś słaby, wiesz? – Uzumaki spojrzał na niego uśmiechając się. – Pozwoliłeś mi nosić Cię w sobie przez tyle lat… Jaki z Ciebie za Dziewięcioogoniasty?
                - Jeszcze słowo…
                - Ale wiesz co? Polubiłem Cię, naprawdę polubiłem. Wciąż wierzę, że kiedyś zostaniemy przyjaciółmi. – dmuchnięciem odgarnął z czoła włosy rozluźniając się.
Pokój oświetlony został blaskiem lampy. Kakashi poderwał się na równe nogi zakładając na siebie brudną jeszcze z błota kamizelkę. Pakkun wskoczył na łóżko przyglądając się różowowłosej dziewczynie. Siedziała jakby nieobecna wpatrując się w jeden punkt. Dawało się odczuć napiętą atmosferę. Usta drżały a łzy spływały po jej policzkach jedna po drugiej.
                - Sakura. – siwowłosy pochylił się nad nią kładąc rękę na jej ramieniu. – Powinnaś wrócić do domu. Dasz radę?
Kiwnęła jedynie głową. Nie wiedziała kiedy została sama.

                - Pani Shizune! – do kobiety podbiegł młody ninja. – Nasz pacjent wybudza się. Jego czynności życiowe stają się coraz stabilniejsze. Mamy zwiększyć ochronę?
                - Oczywiście. Z nakazu Hokage należy wezwać paru członków ANBU…
                - Ja to zrobię. – ktoś jej przerwał.
Odwróciła się. O ścianę stał oparty Kakashi poprawiając ochraniacz szybkim ruchem.
                - Dam sobie radę.
                - Kakashi-san! Powinien pan leżeć w łóżku…
                - Daruj sobie, niańczenie dzieciaka to nie jest tak trudna robota.
                - Czy ja wiem? – odparła. – Dzieciaka, który w planie ma zniszczyć naszą wioskę.
Ton-ton zachrumkała z niepokojem. Hatake uśmiechnął się do niej głaszcząc delikatnie po grzbiecie.
                - Uwierzcie mi, dam sobie radę. – jego głos był pewny siebie.
Wiedział, że ma taki obowiązek. To on był jego pierwszym nauczycielem. Czuł więź, więź z Sasuke, Sakurą i Naruto, której nie mógł nie pielęgnować. Drzwi zaskrzypiały. Chłopak leżał w kręgu na środku sali z poduszką pod głową. Niemal całe ubranie było podarte i okrwawione. Medic ninja siedzieli skupieni w pogotowiu, podobnie garstka ANBU. Kiwnęli głową widząc Kakashiego. Odwzajemnił gest. Twarz Uchihy była spokojna. Miał piękne, męskie rysy twarzy, zdecydowanie zmienił się, wyrósł. Siwowłosy myślał o nim jak o koledze, którego dawno nie widział. Nie dostrzegał w nim wroga (którym niezaprzeczalnie był).
                - Sasuke, ty szczeniaku… - usiadł na posadzce odkrywając Sharingana.



6 komentarzy:

  1. ~SPAM~

    Serdecznie zapraszamy na spis FanFiction o Naruto :3 Już dziś zapisz tam swojego bloga ^ . ^
    spis-ff-o-naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, z tej strony Unnoticed z Katalogu Naruto. Twoje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie, jednakże chciałabym się Ciebie zapytać, gdzie znajdę adres Katalogu na Twojej stronie? Prosiłabym Cię o wstawienie jakiegokolwiek odnośnika na swojego bloga, a jeśli go nie zauważyłam, a jest, proszę poinformuj mnie, gdzie mogę go znaleźć. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
    www.Katalog-Naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział, ciekawe co będzie jak Naruto i Sasuke w końcu się obudza, ogarną, uleczą itd itp :D
    Zapraszam do siebie:
    anayanna-story.blogspot.pl
    Pozdrawiam, buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze szkoda, że tak długo nie dajesz nowego rozdziału. Twoje opowiadanie jest na prawdę wciągające i chętnie przeczytałabym dalsze losy tych bohaterów. Sposób w jaki to piszesz, opisujesz sytuacje jest (jak dla mnie) bardzo dobry. Niektóre osoby, aż przesadzają z opisywaniem i wychodzą z wątku co jest czasem denerwujące... No, ale wracając. Mam nadzieje, że ta przerwa nie będzie długo trwała i napiszesz ciąg dalszy.:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny rozdział! Lubię twój sposób pisana. Jestem ciekawa co będzie się działo jak Sasuke i Naruto się obudzą. Ciekawe czy Sakura przywali Sasuke w łeb? >.< Sorry to tylko moje domysły.

    Weny! ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne, zakochałam się jedynie błagam o dłuższe notki :c no i czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń