piątek, 14 września 2012

Rozdział 2


Sakura wybiegła z sali. Naokoło słychać było pełno szeptów, rozmów. Każdy na korytarzu patrzył na siebie nerwowo. Zbiegła na dół do recepcji, gdzie stał wielki tłum ninja, głównie joninów, a wśród nich Hokage. Podeszła do niej, przeciskając się przez innych.
                - Pani Tsunade! Co się stało? – zapytała z zaciekawieniem i przejęciem.
Kobieta spojrzała na nią niepewnie. Położyła jej dłoń na ramieniu. Ścisnęła lekko jakby w geście współczucia.
                - Tsunade! –krzyknęła zdenerwowana różowo włosa całą sytuacją.
                - Znaleźliśmy Sasuke w Dolinie Końca.
Dziewczyna zadrżała. Słowa „znaleźliśmy” i „Sasuke” nie mogły dla niej połączyć się w prawdziwe zdanie. Źrenice jej oczu rozszerzyły się gwałtownie na myśl, że ON tu jest. Wszystkie wspomnienia wróciły nagle jak piorun. Dzień, w którym po raz pierwszy go spotkała, dzień, w którym go osobiście poznała, pierwszy raz jak z nim walczyła, kiedy odchodził, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy od czasu, gdy opuścił wioskę… Zakręciło się jej w głowie. Ktoś złapał ją widząc, iż traci grunt pod nogami. Oprzytomniała po chwili. Tsunade już zniknęła. Została garstka ludzi, którym nie pozwolono dowiedzieć się więcej.
                - Gdzie… gdzie Naruto? – zapytała mężczyznę, który jej pomógł.
Nie odpowiedział.
                W podziemiach szpitalnych Yamato, Shizune, Tsunade wraz z pomagającymi obserwowały zza szyby leżącego chłopaka. Wokół niego leżało kilka spalonych na popiół ciał. Pomarańczowa chakra zabarwiła powietrze, a jej złowieszcza siła była tak wielka, że słabe psychicznie osoby siedziały w kącie łkając. Do głowy przychodziły najgorsze wspomnienia, przeraźliwe obrazy, wszystkie od samego urodzenia. Hokage nerwowo stukała palcami o blat stołu przyglądając się Naruto. Jego ciało paliło się, a później każda tkanka odradzała się i tak w kółko. Temperatura w środku była zbyt duża, aby móc wejść i mu pomóc. Ninja tworzący barierę ochronną zmieniali się co 5 minut tracąc siły. Blondynka zagryzła wargę.
                - Potrzebujemy kogoś z klanu Yuki. – stwierdziła marszcząc brwi.
                - Z klanu Yuki? – Yamato spojrzał na nią zdziwiony. – Haku, z którym walczył Naruto był z klanu Yuki.
                - Tak jest, potrzebne nam jest Kekkei Genkai. I bardzo dużo chakry. Idę do Kakashiego. – odparła i zdecydowanym krokiem wyszła z pomieszczenia.
                Hatake leżał niecierpliwie. Sakura wyszła już dawno. Hałas ucichł godzinę temu. Usłyszał ciężkie kroki drewnianych sandałów. Podniósł się powoli patrząc na drzwi.
                - Pani Hokage! – starał się usiąść ta jednak powstrzymała go ręką.
                - Mamy problem Kakashi. – usiadła na krześle, na którym wcześniej siedziała jego uczennica.
                - Wyczuwam duże pokłady chakry Kyuubiego. Coś się stało z Naruto?
                - Tak. Wczoraj uciekł z wioski bez pozwolenia. Wysłaliśmy za nim patrol, ale znaleźliśmy go za późno. Był w Dolinie Końca. Wraz z Sasuke.
                - Sasuke?! – wytrzeszczył oczy. – Walczyli?
                - Tak. – odpowiedziała. – Sasuke stracił wiele krwi. Ma rozszarpaną szyję, w tym miejscu, gdzie posiadał znak klątwy. Większość jego ciała uległo poparzeniu, poważnemu. To dziwne, biorąc pod uwagę odporność klanu Uchiha na ogień, ale jeśli biorąc pod uwagę Kyuubiego…
                - Naruto też jest ranny? Co z Naruto? – w jego głosie wyczuć można było strach.
                - Naruto jest w trakcie transformacji… - westchnęła.
                - Niemożliwe! Zróbcie coś z tym!
                - Jak? Nie możemy się nawet dostać do jego ciała. Ale mam pewien pomysł. Potrzebny mi ktoś z klanu Yuki. Wezwałam już Mizukage, jest w drodze, ale nie wiem, czy ona potrafi znaleźć członków tego klanu. Nie wiadomo, czy wciąż jeszcze tacy są…
                - Ile trwa transformacja? – zapytał gorączkowo zaciskając palce na pościeli.
                - Nie można tego określić. Transformacja u 8-ogoniastego trwała 6 dni. Nie mamy informacji o czasie transformacji innych ogoniastych bestii.
                Sakura siedziała niespokojnie przed salą operacyjną. Patrzyła co chwilę na zegar, tykający na ścianie przed nią. Stresowała się. Martwiła się. O Sasuke. Ciekawiło ją to, gdzie jest Naruto, ale była pewna, że cokolwiek mu się stało, wyjdzie z tego. Przecież zawsze wychodził. Sasuke nie widziała już w sumie 5 lat. Nie znała jego odporności. Ale wiadome było, że jest to potężny ninja. Obok niej czuwało wielu ninja z ANBU. Jeden przyglądał się jej wciąż. W końcu zapytał:
                - Wciąż jest dla Ciebie taki ważny?
Sakura spojrzała na niego wyrwana z transu.
                - Mówił pan coś? – spojrzała na niego zdziwiona.
                - Pytałem, czy wciąż tak bardzo go kochasz, mimo tego ile krzywdy Ci wyrządził.
Znała ten głos. Jednak nie zastanawiała się nad tym dłużej. Spuściła wzrok nerwowo ocierając palcami o palce.
                - Nie wiem. Ale wiem, że to jedna z najbliższych mi osób, mimo wszystko.      

1 komentarz:

  1. Podoba mi się ostatnie zdanie Sakury, chociaż wolałabym żeby była już silniejsza psychicznie i nie latała tak za Sasuke.
    No i ta sprawa z Naruto..
    Super rozdział :3

    OdpowiedzUsuń